niedziela, 8 września 2013

Rozdział 4.

Rozdział 4.
Violetta
(…) Miliony świateł miałam przed oczami, wszystko wirowało, słyszałam krzyki i odgłos odjeżdżającego samochodu. W oczach miałam miliony łez. Nagle ktoś poklepał mnie po ramieniu.
-Przepraszam. Pani jest bliską osobą poszkodowanego?- pokiwałam głowią, bo nie mogłam wydobyć głosu z siebie. – Poszkodowany został przewieziony do szpitala. Czy pani powiadomi rodzinę czy my mamy to zrobić?
-Ja to zrobię. – ratownik odszedł a ja wyciągnęłam telefon i wykręciłam numer do mamy Leona. Po dwóch sygnałach usłyszałam;
-Dzień dobry Violetto, w czym mogę ci pomóc?
-Pani Emilio… - nie mogłam tego jej powiedzieć! – Leon… on – płakałam, szlochałam…
-Violu, co się stało?!
-On … miał wypadek! – nie mogłam…
-Co?! Ale jak to?!
-To przeze mnie… - TAK !!! TO BYŁA MOJA WINA!!!!! – przewieźli go do szpitala.
-Już tam jadę! Proszę cię , bądź na miejscu.
-Też już tam jadę! – rozłączyłam się i szybko pobiegłam do szpitala, ponieważ był niedaleko toru. Gdy weszłam mama Leona stała przy pielęgniarce.

Mama Leona, Emilia
-Przepraszam panią, szukam mojego syna - Leon Verdas, został przywieziony z wypadku.
-Leon Versan… Verdas… - zaczęła się zastanawiać, a ja niecierpliwić! – A tak! Leon Verdas! Jest na Sali operacyjnej.
-CO?!!!!! – usłyszałam głos Violetty. Była roztrzęsiona! – Jak to?! Operują go?!
-Miał ciężki uraz głowy i zgnęcioną rękę. Przykro mi, ale na pewno wszystko będzie dobrze. – pielęgniarka odeszła, a ja też nie wytrzymałam i się rozpłakałam.
-To moja wina !- ciągle powtarzała Violetta.
-To na pewno nie twoja wina Violu. – przytuliłam ją. Byłam pewna że teraz właśnie tego potrzebuje.- A teraz się uspokój. Opowiedz jak to było.
-No to tak… - wzięła kilka oddechów i zaczęła- poszłam na tor żeby porozmawiać z Leonem a on chciał pokazać mi jak jeździ. Jak tam dotarłam już był na torze. I nagle pojechał na jakąś większą górkę i  wtedy już… - znowu miliony łez napłynęły jej do oczu.
-Już – znowu ją przytuliłam – wiem co było dalej.
-To moja wina… Gdyby nie ja może nie pojechał by na ta górę!
- TO na prawde nie twoja wina. Nie możesz się za to obwiniać.- podszedł do nas lekarz.
-Przepraszam panie. Pani jest matką Leona Verdasa?
-Tak to ja!
-Przykro mi, mamy złe wiadomości…

*****
Mimo, że nie było 2 komentarzy to daję 4 rozdział, ale krótki :/ błagam! KOMENTUJCIE!!!! od ilości komentarzy zależy czy to sie źle czy dobrze skończy :) Leon nie umrze nie martwcie się! :D i będzie Leonetta, ale w swoim czasie :) 2 komentarze - next :) i jeszcze kolejny raz proszę o komentarze :* 
+ chcecie też innych bohaterów itd. np. naxi vs. caxi, marcesca, fedecesca vs. fedemiła i jeszcze dawajcie inne parki :) i jeszcze raz mówię! <raczej piszę> ;p poszukuję osoby która mi pomoże w wyglądzie bloga :* mój e-mail - tysia30052000@gmail.com :) piszcie :) może chcecie jakiś konkursik :* piszcie w komentarzach, na e-maila :)


3 komentarze: