Rozdział 4.
Violetta
(…) Miliony świateł miałam przed oczami, wszystko wirowało,
słyszałam krzyki i odgłos odjeżdżającego samochodu. W oczach miałam miliony
łez. Nagle ktoś poklepał mnie po ramieniu.
-Przepraszam. Pani jest bliską osobą poszkodowanego?-
pokiwałam głowią, bo nie mogłam wydobyć głosu z siebie. – Poszkodowany został
przewieziony do szpitala. Czy pani powiadomi rodzinę czy my mamy to zrobić?
-Ja to zrobię. – ratownik odszedł a ja wyciągnęłam telefon i
wykręciłam numer do mamy Leona. Po dwóch sygnałach usłyszałam;
-Dzień dobry Violetto, w czym mogę ci pomóc?
-Pani Emilio… - nie mogłam tego jej powiedzieć! – Leon… on –
płakałam, szlochałam…
-Violu, co się stało?!
-On … miał wypadek! – nie mogłam…
-Co?! Ale jak to?!
-To przeze mnie… - TAK !!! TO BYŁA MOJA WINA!!!!! –
przewieźli go do szpitala.
-Już tam jadę! Proszę cię , bądź na miejscu.
-Też już tam jadę! – rozłączyłam się i szybko pobiegłam do
szpitala, ponieważ był niedaleko toru. Gdy weszłam mama Leona stała przy
pielęgniarce.
Mama Leona, Emilia
-Przepraszam panią, szukam mojego syna - Leon Verdas, został
przywieziony z wypadku.
-Leon Versan… Verdas… - zaczęła się zastanawiać, a ja
niecierpliwić! – A tak! Leon Verdas! Jest na Sali operacyjnej.
-CO?!!!!! – usłyszałam głos Violetty. Była roztrzęsiona! –
Jak to?! Operują go?!
-Miał ciężki uraz głowy i zgnęcioną rękę. Przykro mi, ale na
pewno wszystko będzie dobrze. – pielęgniarka odeszła, a ja też nie wytrzymałam
i się rozpłakałam.
-To moja wina !- ciągle powtarzała Violetta.
-To na pewno nie twoja wina Violu. – przytuliłam ją. Byłam
pewna że teraz właśnie tego potrzebuje.- A teraz się uspokój. Opowiedz jak to
było.
-No to tak… - wzięła kilka oddechów i zaczęła- poszłam na
tor żeby porozmawiać z Leonem a on chciał pokazać mi jak jeździ. Jak tam
dotarłam już był na torze. I nagle pojechał na jakąś większą górkę i wtedy już… - znowu miliony łez napłynęły jej
do oczu.
-Już – znowu ją przytuliłam – wiem co było dalej.
-To moja wina… Gdyby nie ja może nie pojechał by na ta górę!
- TO na prawde nie twoja wina. Nie możesz się za to
obwiniać.- podszedł do nas lekarz.
-Przepraszam panie. Pani jest matką Leona Verdasa?
-Tak to ja!
-Przykro mi, mamy złe wiadomości…
Świetny blog :) Pozdrawiam http://wszystkoviolettcie.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńsuper opowiadanie czekam na next
OdpowiedzUsuńświetne! :)
OdpowiedzUsuńzrób NAXI! :D