Rozdział 3.
Violetta
Dzisiaj postanowiłam powiedzieć Leonowi co do niego czuje i
że nie chce być tylko przyjaciółmi. A co jeśli on nie czuje tego samego? Co
jeśli mnie odrzuci? Boję się najgorszego, że on mnie nie kocha. Ubrałam się w
niebieską spódnicę i białą bluzkę na to zarzuciłam kurtkę w kolorze spódnicy.
Na śniadanie Olga przygotowała rogaliki i herbatę. Zaraz po śniadaniu poszłam
do Studia na rozpoczęcie. Mieliśmy prezentować piosenki, które napisaliśmy
podczas wakacji i hymn Studia. Ja zaśpiewałam piosenkę Hoy somos mas, którą
napisałam jakiś tydzień temu. Ale nadal nie mogłam znaleźć Leona.
-Violu! – usłyszałam głos Angie, która uczyła nas śpiewu –
jak z Leonem?
-Oj Angie… nie wiem jak mu to powiedzieć.
-Na pewno dasz radę – pocieszała mnie – tylko pamiętaj żeby
mówić prosto z serca.
-Dziękuję! A widziałaś go może, bo chyba zaraz po pokazie
poszedł gdzieś?
-Chyba szedł do sali muzyki. Poszukaj go tam.
Szybko pobiegłam do sali muzyki, a tam zobaczyłam Leona…
Grał na pianinie jakąś nową piosenkę, której wcześniej nie znałam.
-Piękne…- powiedziałam. Leon podniósł wzrok i się uśmiechną
– Co to?
-Dzięki. To nowa piosenka na zajęcia u Pablo. Mam muzykę,
ale nie mogę kompletnie słów dobrać.
-Może Ci pomogę?
-Nie, dzięki, muszę sam to zrobić. – zasmuciłam się.
-Pewnie, rozumiem. – zrobiłam sztuczny uśmiech, ale nadal
nie zaczęłam rozmowy o nas, w końcu po to tu przyszłam. – Leon… moglibyśmy
porozmawiać?
-Przecież rozmawiamy.
-Ale nie tutaj. – Leon zgodził się kiwnięciem głowy, a ja
natychmiast poczułam ulgę.
-Okej, przyjdź może po zajęciach na tor.
-Na tor? – zdziwiłam się. Leon i motor?
-A tak, bo ja ci nie mówiłem, że od miesiąca jeżdżę
motocross.
-Dobrze, będę tam po zajęciach. – odeszłam.
Zajęcia dłużyły się i dłużyły, a ja nie mogłam się doczekać
ich końca! Czy Pablo powiedział na reszcie „Na dzisiaj to tyle, do zobaczenia
jutro” pierwsza wybiegłam z sali, pobiegła do szafki wzięłam torebkę i
pobiegłam na tor. Gdy dotarłam zaczęłam szukać Leona gdy zaczepiła mnie jakaś
dziewczyna.
-Mogę w czymś pomóc?
-Właściwie to tak… Szukam Leona Verdasa.
-A ty kim jesteś.
-Jestem jego… - nie mogło mi to przejść przez usta –
przyjaciółką. Mam na imię Violetta. A ty?
-Jestem tu jego mechanikiem. Lara. – zrobiłam się trochę o
niego zazdrosna, chodź nawet nie była jego dziewczyną. – Leon jest już na
torze. On to w tym czerwonym kombinezonie.
Podeszłam do ogrodzenia i zobaczyłam Leona. Prawie dostałam
zawału serca, wyskoczył za roku i był już prawie 3 metry nad ziemią, później
przygazował i był już za zakrętem. Chyba mnie dostrzegł, bo odwrócił się w moja
stronę. Później pojechał już inną trasą. Podbiegła do mnie Lara.
-Co on robi?!
-Nie rozumiem. – zaczęłam się martwić.
-On nie może tak po prostu tam jechać, bo to tor dla
zaawansowanych! O CHOLERA!!! LEON!!!!!!! – przeskoczyła przez ogrodzenie, a ja
zobaczyłam tylko leżącego Leona…
*****
Mam nadzieję że się podobało. Wiem, że w kilku opowiadaniach
pojawił się motyw ze szpitalem, ale nie wpadłam na nic innego. I JA OD NIKOGO
NIE KOPIUJE! Przepraszam że tak późno rozdział, ale mam problemy z prawą ręką i
rozdziały powstają przy pomocy mojej przyjaciółki, a ona tez nie zawsze ma czas
żeby siedzieć ze mną. Teraz szkoła u mnie gimnazjum więc postaram się w miarę
systematycznie dodawać rozdziały, ale nie zawsze będę mogła. Mam nadzieję, że
mnie zrozumiecie :*
2 kom – 4 rozdział :*
Czyżby Leon chciał się popisać? :)
OdpowiedzUsuńNieźle.
Widać, że obydwoje mają się ku sobie.
Czekam na nexta c:
Wpadnij do mnie : http://martina-i-jorge.blogspot.com/
/ W.
oj chciał się chciał :) wpadnę na pewno :*
Usuń