niedziela, 8 września 2013

Rozdział 5.

Rozdział 5.

Emilia (mama Leona)
(…) ale też dobre – odetchnęłam z ulgą. – zła to ta, że Leon jest na razie w ciężkim stanie. Miał mocny wstrząs mózgu i jeszcze ta ręka. Kość została zmiżdżona, ale udało nam się ja poskładać, ale pacjent będzie musiał nosić ją długo w gipsie. Stan powoli wraca do normy.
-Nawet nie wiem jak panu dziękować!
-Nie trzeba dziękować. To moja praca. – uśmiechnął się przyjaźnie
-Można go zobaczyć?- wtrąciła się Violetta.
-Ale tylko na kilka minut i pojedynczo trzeba wchodzić.
-Oczywiście. A gdzie on leży?
-Na intensywnej terapii. 3 piętro, sala numer 2.
-Dziękujemy-odpowiedziałam.
-Emilio!- usłyszałam głos Cardoso, mojego męża, a ojca Leona. Był 50 km od Buenos Aries i przyjachał najszybciej jak to było możliwe. Przytuliłam się do niego.
-Jak dobrze że jesteś!
-Przyjechałem zaraz po twoim telefonie. Co z nim?
-Miał operację. Zmiażdżona kość ręki i wstrząs mózgu, ale powoli wszystko wraca do normy.
-Można go odwiedzić?
-Tak, ale pojedynczo i tylko na chwilę.
-Ważne że chociaż to. Dobry wieczór Violetto. Jak się czujesz? – Viola nadal była cała opuchnięta.
-Okropnie! To moja wina!!!
-Violu powtarzam ci po raz setny to był tylko wypadek!
-Co się w ogóle stało?
-Opowiem ci za chwilę. Violu idź może pierwsza do Leona, a ja opowiem wszystko Cardoso.
-Dobrze. – powiedziała i pobiegła do windy.

Violetta
Gdy dojechałam na 3 piętro poszłam do wskazanej przez pielęgniarkę salę. Weszłam… I od razu znów zaczęłam płakać. Leon… on leżał całkiem nieprzytomny, podłączony do tych wszystkich sprzętów. DLACZEGO ON?! Podeszłam bliżej. Siadłam na krzesełku obok jego łóżka, złapałam go za rękę i zaczęłam mówić;
-Leon… ja cię tak strasznie przepraszam! – mimo iż był nieprzytomny ja wiedziałam że mnie słyszy. – wiem, że to wszystko moja wina! Tak strasznie cię przepraszam! – położyłam głowę na jego ręce. Łzy leciały mi ciurkiem mocząc prześcieradło i jego rękę. Nagle poczułam jakby poruszył nią. Wybiegłam ze Sali;
-Panie doktorze! Leon … ON PORUSZYŁ RĘKĄ! – byłam bardzo uradowana. Lekarz pobiegł do Sali a ja za nim.
-To bardzo dobrze, może to oznaczać poprawę. Niech śpi. – wtedy do Sali weszli jego rodzice.
-I jak? – spytała pani Emilia.
-Poruszył ręką. – moje szczęście nie znało granic. – lekarz mówi że to oznacza poprawę!
-To świetnie! – powiedzieli na raz.
-Violu idź do domu, to był dzień pełen przeżyć. Powinnaś się przestać i odpocząć. Poza tym jest po północy i pewnie twój tato szaleje z niepokoju. – w tym pani Emilia miała rację. Tata pewnie już policję zawiadomił! – my tu jeszcze chwilę zostaniemy, ale jutro wrócimy.
-Dobrze. Do zobaczenia. – pożegnałam się i poszłam.
Gdy wróciłam do domu czekała cała rodzina i zaczęło się kazanie, ale gdy usłyszeli całą historię (oczywiście musiałam się znowu popłakać) zrozumieli i kazali mi iść spać. Tak też zrobiłam, ale uprzedziłam to długim prysznicem. Potem wysłałam do wszystkich sms o całym zdarzeniu i powiedziałam że jutro zajęcia są odwołane i żeby na 13 przyszli do szpitala. Po tym szybko zasnęłam wciąż myśląc o Leonie.
Zbudziłam się koło godziny 10. Ubrałam się i zeszłam na śniadanie. Zaraz później poszłam do szpitala, mimo że była 11.30 to chciałam pobyć z Leonem sam na sam. Kiedy doszłam pojechałam na 3 piętro i udałam się do Sali w której leżał Leon. Ale sala była pusta. Zaczepiłam jakąś lekarkę.
-Przepraszam. Gdzie jest Leon Verdas?

-Leon w nocy miał zatrzymanie akcji serca. Lekarze od 5 godzin go operują walcząc o jego życie. Przykro mi. –świat zaczął wirować… Nic nie miało już sensu… Oparłam się o ścianę i zsuwając się po niej ukryłam głowę w dłoniach i czekałam na śmierć. Nie jego… MOJĄ…

******
TATATADAM!!! dramatyczne zakończenie... ale jestem z niego dumna :) sory że krótki,ale jest późno i musiałam szybko pisać ;o i nie spodziewałam się że tak szybko będą dwa komentarze :D ale jestem z tego powodu bardzo zadowolona :D dziękuję Wam za nie <3 ale nadal apeluje o więcej!!! proszę Was o nie... :* każdy się liczy, nawet ten krytyczny :) 
3 kom - 6 rozdział (ale jak będzie 2 to zacznę pisać i ewentulanie wcześniej go wrzucę :*)
BUZIAKI :* TYSIA <3

Rozdział 4.

Rozdział 4.
Violetta
(…) Miliony świateł miałam przed oczami, wszystko wirowało, słyszałam krzyki i odgłos odjeżdżającego samochodu. W oczach miałam miliony łez. Nagle ktoś poklepał mnie po ramieniu.
-Przepraszam. Pani jest bliską osobą poszkodowanego?- pokiwałam głowią, bo nie mogłam wydobyć głosu z siebie. – Poszkodowany został przewieziony do szpitala. Czy pani powiadomi rodzinę czy my mamy to zrobić?
-Ja to zrobię. – ratownik odszedł a ja wyciągnęłam telefon i wykręciłam numer do mamy Leona. Po dwóch sygnałach usłyszałam;
-Dzień dobry Violetto, w czym mogę ci pomóc?
-Pani Emilio… - nie mogłam tego jej powiedzieć! – Leon… on – płakałam, szlochałam…
-Violu, co się stało?!
-On … miał wypadek! – nie mogłam…
-Co?! Ale jak to?!
-To przeze mnie… - TAK !!! TO BYŁA MOJA WINA!!!!! – przewieźli go do szpitala.
-Już tam jadę! Proszę cię , bądź na miejscu.
-Też już tam jadę! – rozłączyłam się i szybko pobiegłam do szpitala, ponieważ był niedaleko toru. Gdy weszłam mama Leona stała przy pielęgniarce.

Mama Leona, Emilia
-Przepraszam panią, szukam mojego syna - Leon Verdas, został przywieziony z wypadku.
-Leon Versan… Verdas… - zaczęła się zastanawiać, a ja niecierpliwić! – A tak! Leon Verdas! Jest na Sali operacyjnej.
-CO?!!!!! – usłyszałam głos Violetty. Była roztrzęsiona! – Jak to?! Operują go?!
-Miał ciężki uraz głowy i zgnęcioną rękę. Przykro mi, ale na pewno wszystko będzie dobrze. – pielęgniarka odeszła, a ja też nie wytrzymałam i się rozpłakałam.
-To moja wina !- ciągle powtarzała Violetta.
-To na pewno nie twoja wina Violu. – przytuliłam ją. Byłam pewna że teraz właśnie tego potrzebuje.- A teraz się uspokój. Opowiedz jak to było.
-No to tak… - wzięła kilka oddechów i zaczęła- poszłam na tor żeby porozmawiać z Leonem a on chciał pokazać mi jak jeździ. Jak tam dotarłam już był na torze. I nagle pojechał na jakąś większą górkę i  wtedy już… - znowu miliony łez napłynęły jej do oczu.
-Już – znowu ją przytuliłam – wiem co było dalej.
-To moja wina… Gdyby nie ja może nie pojechał by na ta górę!
- TO na prawde nie twoja wina. Nie możesz się za to obwiniać.- podszedł do nas lekarz.
-Przepraszam panie. Pani jest matką Leona Verdasa?
-Tak to ja!
-Przykro mi, mamy złe wiadomości…

*****
Mimo, że nie było 2 komentarzy to daję 4 rozdział, ale krótki :/ błagam! KOMENTUJCIE!!!! od ilości komentarzy zależy czy to sie źle czy dobrze skończy :) Leon nie umrze nie martwcie się! :D i będzie Leonetta, ale w swoim czasie :) 2 komentarze - next :) i jeszcze kolejny raz proszę o komentarze :* 
+ chcecie też innych bohaterów itd. np. naxi vs. caxi, marcesca, fedecesca vs. fedemiła i jeszcze dawajcie inne parki :) i jeszcze raz mówię! <raczej piszę> ;p poszukuję osoby która mi pomoże w wyglądzie bloga :* mój e-mail - tysia30052000@gmail.com :) piszcie :) może chcecie jakiś konkursik :* piszcie w komentarzach, na e-maila :)


niedziela, 1 września 2013

Rozdział 3.

Rozdział 3.

Violetta
Dzisiaj postanowiłam powiedzieć Leonowi co do niego czuje i że nie chce być tylko przyjaciółmi. A co jeśli on nie czuje tego samego? Co jeśli mnie odrzuci? Boję się najgorszego, że on mnie nie kocha. Ubrałam się w niebieską spódnicę i białą bluzkę na to zarzuciłam kurtkę w kolorze spódnicy. Na śniadanie Olga przygotowała rogaliki i herbatę. Zaraz po śniadaniu poszłam do Studia na rozpoczęcie. Mieliśmy prezentować piosenki, które napisaliśmy podczas wakacji i hymn Studia. Ja zaśpiewałam piosenkę Hoy somos mas, którą napisałam jakiś tydzień temu. Ale nadal nie mogłam znaleźć Leona.
-Violu! – usłyszałam głos Angie, która uczyła nas śpiewu – jak z Leonem?
-Oj Angie… nie wiem jak mu to powiedzieć.
-Na pewno dasz radę – pocieszała mnie – tylko pamiętaj żeby mówić prosto z serca.
-Dziękuję! A widziałaś go może, bo chyba zaraz po pokazie poszedł gdzieś?
-Chyba szedł do sali muzyki. Poszukaj go tam.
Szybko pobiegłam do sali muzyki, a tam zobaczyłam Leona… Grał na pianinie jakąś nową piosenkę, której wcześniej nie znałam.
-Piękne…- powiedziałam. Leon podniósł wzrok i się uśmiechną – Co to?
-Dzięki. To nowa piosenka na zajęcia u Pablo. Mam muzykę, ale nie mogę kompletnie słów dobrać.
-Może Ci pomogę?
-Nie, dzięki, muszę sam to zrobić. – zasmuciłam się.
-Pewnie, rozumiem. – zrobiłam sztuczny uśmiech, ale nadal nie zaczęłam rozmowy o nas, w końcu po to tu przyszłam. – Leon… moglibyśmy porozmawiać?
-Przecież rozmawiamy.
-Ale nie tutaj. – Leon zgodził się kiwnięciem głowy, a ja natychmiast poczułam ulgę.
-Okej, przyjdź może po zajęciach na tor.
-Na tor? – zdziwiłam się. Leon i motor?
-A tak, bo ja ci nie mówiłem, że od miesiąca jeżdżę motocross.
-Dobrze, będę tam po zajęciach. – odeszłam.
Zajęcia dłużyły się i dłużyły, a ja nie mogłam się doczekać ich końca! Czy Pablo powiedział na reszcie „Na dzisiaj to tyle, do zobaczenia jutro” pierwsza wybiegłam z sali, pobiegła do szafki wzięłam torebkę i pobiegłam na tor. Gdy dotarłam zaczęłam szukać Leona gdy zaczepiła mnie jakaś dziewczyna.
-Mogę w czymś pomóc?
-Właściwie to tak… Szukam Leona Verdasa.
-A ty kim jesteś.
-Jestem jego… - nie mogło mi to przejść przez usta – przyjaciółką. Mam na imię Violetta. A ty?
-Jestem tu jego mechanikiem. Lara. – zrobiłam się trochę o niego zazdrosna, chodź nawet nie była jego dziewczyną. – Leon jest już na torze. On to w tym czerwonym kombinezonie.
Podeszłam do ogrodzenia i zobaczyłam Leona. Prawie dostałam zawału serca, wyskoczył za roku i był już prawie 3 metry nad ziemią, później przygazował i był już za zakrętem. Chyba mnie dostrzegł, bo odwrócił się w moja stronę. Później pojechał już inną trasą. Podbiegła do mnie Lara.
-Co on robi?!
-Nie rozumiem. – zaczęłam się martwić.
-On nie może tak po prostu tam jechać, bo to tor dla zaawansowanych! O CHOLERA!!! LEON!!!!!!! – przeskoczyła przez ogrodzenie, a ja zobaczyłam tylko leżącego Leona…
*****
Mam nadzieję że się podobało. Wiem, że w kilku opowiadaniach pojawił się motyw ze szpitalem, ale nie wpadłam na nic innego. I JA OD NIKOGO NIE KOPIUJE! Przepraszam że tak późno rozdział, ale mam problemy z prawą ręką i rozdziały powstają przy pomocy mojej przyjaciółki, a ona tez nie zawsze ma czas żeby siedzieć ze mną. Teraz szkoła u mnie gimnazjum więc postaram się w miarę systematycznie dodawać rozdziały, ale nie zawsze będę mogła. Mam nadzieję, że mnie zrozumiecie :*

2 kom – 4 rozdział :*