poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Rozdział 1.


Rozdział 1.
Violetta
Właśnie wysiadam  samolotu i idę odebrać bagaże. Bardzo się cieszę że w końcu zobaczę moich przyjaciół, powinni już być, ale nie ma ! natychmiast ogarną mnie smutek. Jak mogli zapomnieć.                                                            
-Violu!-usłyszałam głos taty- co się stało dlaczego jesteś taka smutna?
-Nikt nie przyszedł się ze mną przywitać-może zapomnieli?-kiedy nagle usłyszałam dobrze mi znany głos!
-Violetta!- to był Leon!! Jak ja się za nim stęskniłam! Szybko do niego podbiegłam i rzuciłam mu się na szyje. Jak dobrze było poczuć jego zapach, wtuliłam się w niego i za nic nie chciałam się oderwać. Kiedy już to robiłam powiedziałam:
-Jak dobrze cię widzieć, nawet nie wiesz jak się za tobą stęskniłam!!! – jeszcze raz, tym razem mocnej co przytuliłam.
- Ja też się za tobą stęskniłem i to o wiele bardziej niż myślisz. Gdzie są wszyscy?-znowu posmutniałam.
-Nie przyszli. Zapomnieli.
-Na pewno nie- pocieszał mnie Leon- chodźmy stąd. Gdzie masz bagaże?- wskazałam ręką na mój bagaż, ale go tam nie było. Zobaczyłam tylko jak jakiś chłopak z nim odchodzi!
-Leon! Ten koleś ukradł mi mój bagaż!!! – Leon podbiegł do nieznajomego i mało brakowało a by go walnął!
-Dlaczego zabrałeś nie swój bagaż?!
-To mój bagaż!
-TAK?! Do zaglądnij do środka! – Koleś otworzył walizkę, a tam znalazł moje rzeczy- twój bagaż, mówisz?
-Sory, mam taki sam- Leon wziął walizkę i podszedł do mnie .
- No… możemy iść. To tylko pomyłka – uśmiechnął się do mnie.
- dzięki. – wyszliśmy z lotniska, a tam… byli wszyscy moi przyjaciele – Fran, Cami i Maxi! Na nic nie zważając podbiegłam do nich i ich uściskałam.
-Myślałam że zapomnieliście!
-Jak moglibyśmy o tobie zapomnieć – krzyknęła Fran -  po prostu autobus się spóźnił.
- oj dobra… zapomnijmy – powiedział Maxi – jak podróż?
-Nienawidzę samolotów! Ale i tak było całkiem nieźle.
-Violetta! – usłyszałam głos taty – chodź ! jedziemy do domu! – czy on zawsze musi zjawiać się w najmniej oczekiwanym momencie?
-Już idę tato! – powiedziałam ze złością – spotkamy się o 17 w Resto?
-Pewnie! – odpowiedzieli na raz
- To do zobaczenia! – odeszłam od nich i wsiadłam do samochodu. – Jedźmy, o 17 jestem umówiona w Resto.
-Dobrze – odpowiedział tato. Ostatnio zrobił się mniej nachalny i bardo dobrze. Gdy dojechaliśmy do domu, Olga czekała na mnie z tortem czekoladowym – JAKA ONA KOCHANA ! zjadłam jeden kawałek i spojrzałam na zegar, była 16. Szybko pobiegłam się zebrać. Wzięłam szybki prysznic i pobiegłam do Resto. Było za dziesięć 17 kiedy wchodziłam, ale wszyscy (Fran. Maxi, Cami, Leon, Andres, Naty) już tam byli. Spędziliśmy dwie godziny na rozmowach po czym wzięłam Fran na bok i spytałam się jej :
-Fran gdzie jest Tomas?- jakoś tak mi go brakowało.
-Tomas wyjechał na stałe do Hiszpanii dwa tygodnie temu. Nawet się z nami nie pożegnał tylko wysłał sms – „Wyjeżdżam do Hiszpanii na stałe. Nie mam tu co robić.” I to wszystko.Tobie nic nie wysłał, ani nie zadzwonił?
- Nie. – jak on mógł? Wyjechać tak bez słowa?! Po godzinie wszyscy zaczęli się rozchodzić. Miałam już wychodzić kiedy podszedł do mnie Leon i zapytał…..
*******
JEST PIERWSZY ROZDZIAŁ ! sory za wszelkie błędy ale staram się szybko pisać więc wiecie… dzisiaj jeśli będę mogła pojawi się 2. Rozdział. Mam nadzieję że wam się podobało :* proszę o komentarze :*

1 komentarz: